sobota, 9 kwietnia 2016

Hyuna - Będziemy zawsze razem




Różowe ściany, słoneczne pomieszczenie i do tego bardzo schludne. Jest to jedyne miejsce które znam, które pamiętam, w którym jestem od zawsze. Należy ono do osoby którą podziwiam. Do pięknej dziewczyny, o bardzo pięknych, smutnych oczach. Nigdy nie widziałam w nich szczęścia. Nawet najmniejszego przebłysku. Zawsze takie same. Dziś, gdy brała mnie swoimi chudymi rękoma, też nie widziałam w nich szczęścia.
Wydaje mi się, że nigdy nie zobaczę, nie ważne jakbym bardzo pragnęła.
Nie wiem jak mam sprawić, aby w nich tańczyły iskierki. W końcu jestem bezradna.

Pewnie się zastanawiasz "kim jestem". Cóż... sama do końca nie wiem. Na pewno nie jestem człowiekiem. Nie mogę się poruszać, ani mówić. Ale mogę obserwować.
Ja i moja pani jesteśmy razem od zawsze.
Mimo iż nie mogę z nią rozmawiać, to czuję z nią ogromną więź.

Dziś, jak każdego innego czekałam grzecznie na łóżku, aż ona wróci. Godziny mijały, ale zawsze wracała.
Zawsze piękna, zawsze ze smutkiem w oczach, mimo iż śmiała się czasami i uśmiechała.
Bardzo lubiłam gdy brała mnie w ramiona i opowiadała co się działo danego dnia.
To jak rodzice ją denerwują, jaki trudny był test z matematyki, co powiedziała jakaś koleżanka.
Często też płakała. Mówiła, że nie chce odchodzić stąd.
Że się boi.
A ja nie rozumiałam. Dlaczego miała by odejść? I dokąd?
Gdybym miała głos, od razu bym się zapytała "dlaczego się boisz?", ale niestety nigdy nie będzie mi dane.


Jakiś czas później moja pani pakowała swoje rzeczy do walizki. Jej twarz była zmęczona, a oczy zawsze takie same.
Nagle do jej pokoju ktoś wszedł.
- jesteś już gotowa, Hyuna? - spytał mężczyzna
- prawie, tato - po tych słowach zapięła walizkę, wzięła mnie na ręce i razem wyszłyśmy z naszej komnaty.
Nie wiedziałam dokąd mnie zabiera, ale się nie bałam, ponieważ jest przy mnie. Nie muszę się bać. Niczego.

Miejsce w którym się znalazłyśmy było ponure i panowała sterylna czystość. Nie podobało mi się, ale najważniejsze, że byłam tu wraz z panią.
Miejsce było dziwne. Musiała brać tu dziwne pastylki, była też podłączona czasami do czegoś dziwnego z płynem, który leciał przez cieniutką rurkę. Co to jest? Czy to jej nie zaszkodzi? Boję się o nią!
Pani z dnia na dzień robiła się coraz bardziej bledsza, chudsza... z czasem nie miała już sił płakać.
Wokół jej zawsze był pan i pani, który mówili do niej "córeczko". Oni też płakali.
A przez to moja pani była bardziej smutna.
Chciałam ją pocieszyć ale nie potrafiłam. Nie umiałam. Nie mogłam. Nienawidziłam się za to.

Czas płynął a moja pani pewnego dnia została ode mnie zabrana i już nie wróciła.
Mnie też ktoś zabrał. Nie pamiętam kto, ale zabrał i schował do czegoś, co w środku ma ciemność. Bałam się. Chciałam do mojej pani. Chciałam aby mnie trzymała w swoich ramionach. Chciałam...płakać.

Nie wiem ile czasu tkwiłam w ciemności, ale pewnego dnia w końcu zobaczyłam światło, lecz... nie widziałam jej.
Ktoś mnie posadził na zimnym marmurze, wokół miałam same kwiaty. Paliły się też czerwone, zielone i białe światełka, które z czasem wygasały.
Siedziałam i czekałam, czekałam, czekałam i czekałam, ale jej nigdzie nie było.
Świeciło słońce, padał deszcz, wiał wiatr, padał śnieg, kwiatki obok rosły, ludzie przychodzili i odchodzili, a jej nie było. Ani razu tu nie przyszła. Cały czas się zastanawiam "dlaczego".
Czyżby mnie już nie kochała?
Nie. Na pewno mnie kochała, tylko.... musiało ją coś zatrzymać. Dlatego nie przychodzi, ale wiem, że się pojawi. W końcu zawsze byłyśmy razem.
Będę czekać, ponieważ Hyuna mnie kocha.
A ja kocham ją.





Tak. Jakiś czas temu pisałam, że powrócę i do dziś nic nie pojawiło. Chciałam coś dać dłuższego, fajniejszego, ale nie potrafiłam nic napisać. Teraz jakoś tak na spontana to napisałam. Pewnie są błędy, ale nie czepiajcie się. Nie jestem pisarzem, tylko amatorem.
Pewnie się domyśliliście, co się stało z Hyuną, ale czy domyśliliście się kim lub czym jest narrator? ;)
Tu macie odpowiedź (klik)
Mam nadzieję, że się spodobało.
Pozdrawiam i do zobaczenia kiedyś tam!
Następnym razem postaram się o coś dłuższego! ;)

niedziela, 9 sierpnia 2015

Powrót po roku i 18 dniach?

Witajcie! 

Porzuciłam tego bloga tak nagle i nawet nie wiedziałam, że przez ten czas będę miała 10 000 wyświetleń! (dokładnie mam teraz 10 147 ^^) Jestem zadowolona i wdzięczna wam, że pomimo tego iż nic już nie pisałam to i tak czytaliście. Jesteście świetni ♥

Dlaczego przestałam pisać?
Trochę się posypało i nie dawałam rady. Zmieniała się też moja miłość do kpopu i zaczęłam mniej słuchać. Więc można powiedzieć, że uciekłam. Jakieś pół roku temu próbowałam wrócić, ale odkryłam ze nie mogę się skupić, bo nadal nie było dobrze u mnie. W prawdzie to nadal nie jest lekko, ale daję sobie rade i nawet z swoimi problemami udaje mi się prowadzić mój drugi blog który jest o książkach (link) więc czemu by nie spróbować dalej pisać o historiach z Koreańczykami?

Dlaczego powracam?
Dziś gdy weszłam na maila zobaczyłam powiadomienie, że na moim blogu ktoś dodał komentarz. Pomyślałam sobie " pewnie komentarz do wczorajszej notki ", ale nie! Komentarz był do historii z L.Joe. Jakoś zrobiło mi się ciepło w serduszku i zmotywowało mnie to do powrotu. Tak więc.... Klaudia Kim. Jeśli to czytasz, to bardzo dziękuję. ♥

Jak to teraz będzie?
Z racji, że nie potrafię pisać na zamówienie (wiele już zaczynałam, ale nie mogłam kończyć) postanowiłam sama wybierać postać i sama decydować co napiszę. Nadal będą pisane w style, gdzie to WY jesteście postacią i tylko dodajecie swoje imię. Nadal nie wiem czy będę pisać tylko w 1 os. czy 3 os.
To zależy od tego jak będę chciała aby ta historia wyglądała.
Będę chciała też zmienić wygląd i zapewne playera i może być tak, że nie będą to piosenki kpopowe.
W historiach będą się też zdarzać osoby bez pochodzenia azjatyckiego. Mogą być to osoby z innych moich ulubionych zespołów, albo aktorzy czy modele. Np. Taki Michael Clifford z 5SOS albo Cara Delevingne, ale obiecuję, że to będzie rzadkie! :D
Będę się oczywiście skupiać na Azjatach ^^ w końcu to o kpopie opowiadania :)
W międzyczasie będę chciała trochę tu pozmieniać i coś innego wprowadzić, ale póki co nic wam nie zdradzę, bo sama do końca nie wiem : P

Także... przepraszam i witam ponownie ! ^^


wtorek, 22 lipca 2014

L.Joe - dziennik który nas połączył






Wraz z rodziną przeprowadziłam się do nowego domu. Cieszyłam się ogromnie, ponieważ nienawidziłam tamtego miejsce, gdzie mieszkaliśmy. Bowiem, miałam nadzieje, że teraz wszystko zacznie się od nowa.
Siedziałam w swoim nowym pokoju i rozpakowywałam graty.
Podczas wkładania pod łóżka kilka pudeł, znalazłam tam pudełko z dopiskiem "własność L.Joe". Musiało to należeć do poprzedniego właściciela tego domu, a nawet pokoju.
Ciekawość jaka mnie zżerała, jest niedopisania. Mam wielką ochotę zajrzeć do tego, ale... trudno, to silniejsze.
Otworzyłam pudełko i znalazłam w nim kilka dzienników. Wszystko własność jakiegoś L.Joe. Wzięłam jeden do ręki i otworzyłam na przypadkowej stronie. Pusto. Nic nie zapisane. Przewróciłam kartki do tyłu, tam też pusto. Cały dziennik był pusty. Spojrzałam na resztę dzienników, były zapisane. Dzienniki zostały prowadzone od roku 2005 do 2009, czyli jakiś czas temu. Odłożyłam je z powrotem na miejsce i wsunęłam pod łóżko pudełko, po czym wyszłam z pokoju.

Kilka godzin później wrodziłam do swojego pokoju. Usiadłam na łóżko i pogrążyłam się w zamyśleniach.
- ciekawe co opisywał w tych dziennikach - pomyślałam i spojrzałam na lustro które stało na przeciw łóżka i było widać pudełko pod łóżkiem. Ciekawość jest ogromna, a ja z tym nie umiem walczyć, zawsze chciałam dużo wiedzieć, nawet jeśli miałabym naruszyć czyjąś prywatność.
 Kucnęłam  przy łóżku i wyciągnęłam pudełko, wyjmując z niego dzienniki. Chcąc je położyć na łóżku, jeden wypadł mi z rąk i otworzył się na pierwszej stronie. Był to ten pusty, tylko że.... teraz był zapisany na tej stronie. Wzięłam do ręki i zaczęłam czytać.


13 maja 2010 roku
w końcu wyzdrowiałem i mogłem iść na trening.
był to dla mnie koszmar, że przez 2 miesiące nie mogłem grać w koszykówkę.
jest to najcudowniejsza gra pod słońcem ^ ^.
nawet jeśli nie jestem za wysoki to i tak jest to sport stworzony dla mnie
to uczucie gdy ma się piłkę w ręku
a później rzuca się ją i zdobywa punkty.
jest to niedopisania. coś niesamowitego.
pasjonującego
L.Joe 

- co to... ma być? - zapytałam samej siebie. To jest przedziwne. Jakim cudem jest coś tu napisane, mimo iż wcześniej było puste? może pominęłam tę stronę wcześniej? nie, raczej to nie możliwe. Zamknęłam dziennik i odłożyłam do pudełka. Spojrzałam na kalendarz. dziś jest 13 maja 2014 roku. Ten sam dzień co w dzienniku tylko daty się różnią.
Aby nie myśleć o tym więcej, poszłam wziąć prysznic, a później położyłam się spać.
Następnego dnia poszłam z mamą załatwić sprawy odnoście szkoły. Rok szkolny się zaczął jakiś czas temu, ale nic na to nie poradzę, tak czy siak, będę musiała dołączyć w połowie.
- ___? coś Cię martwi? wszystko okej? - zapytała mama, gdy wracałyśmy samochodem do domu.
- nic, wszystko w  porządku. - niestety, to nie prawda. Cały czas w głowie miałam ten zapisek i to, ze wcześniej dziennik był pusty.
Wchodząc do pokoju sięgnęłam po pudełko, aby zajrzeć to tego dziennika. Byłam przestraszona, ale musiałam. Otworzyłam go i... znów jest zapisany, mimo iż wczoraj był tylko jeden zapisek.
14 maja 2010 roku
niedługo będziemy mieli mecz i mam nadzieje dostać się do głównego składu.
bardzo chciałbym.
dziś niestety pada i nie będę mógł pójść pograć.
szkoda : (
spojrzałaś odruchowo za okno, pogoda była ładna.
mam dziwne przeczucia
jakby.... nie, to raczej nie możliwe  : )
dziś też mało zapisałem
jak coś będzie się dziać, obiecuję, że napiszę więcej.
L.Joe

To się robi coraz bardziej dziwaczne. Jakim cudem to się zapisuje? Jakieś czary? Nie rozumiem!
- ____, chodź na kolację! - z dołu zawołała moja mama.
Odłożyłam ten dziennik, nie do pudełka, lecz na półkę z moimi książkami i wyszłam z pokoju.

Przez następne dni, było coraz dziwniej. Czytałam każdego dnia nowe zapiski. Były krótkie, ale... coś mnie ciągnęło do tego aby czytać je. Siedziałam teraz przy biurku. Czytałam dziennik i piłam herbatę. Niechcący ręką przewróciłam kubek i rozlał się na dziennik - nie!- krzyknęłam i próbowałam uratować go. Na całe szczęście, herbata nie zrobila wielkich szkód, zapiski były czytelne. Położyłam otwarty dziennik na parapecie, aby wyschło.
Po kilku godzinach gdy wróciłam do pokoju, podeszłam do okna aby sprawdzić, jak z dziennikiem. Na stronie obok był nowy zapisek. Z dziś.

20 maja 2010 roku

nie! jest zalany! ale jakim cudem? przecież to nie moglem być ja.
w takim razie.... kim TY jesteś?
ty który zalał ten cenny dziennik.
wiedziałem. przeczuwałem, że ktoś poza mną go czyta, ale to niemożliwe.
jakim cudem czyta go ktoś poza mną?

L.Joe

Byłam przerażona, To jakiś żart? czarna magia? Usiadłam do biurka z dziennikiem. Wzięłam pióro do ręki i powoli zaczęłam pisać. Nie wiem po jakie licho, ale...muszę coś sprawdzić.

Przepraszam. Nie chciałam. To był wypadek.

Odłożyłam ostrożnie pióro. - nie, to niemożliwe aby...- przerwałam gdy zobaczyłam coś przerażającego. niezwykłego. magicznego. - odpisał.
nie ładnie jest czytać czyjąś własność! kim jesteś? i dlaczego piszesz w moim dzienniku? 
L.Joe
trzęsącą się ręką sięgnęłam po pióro i odpisałam, dosyć szybko. 

Jestem _____ i nie wiem dlaczego mogę pisać w twoim dzienniku, w szczególności gdy u Ciebie jest 2010 a u mnie 2014. 

Czekałam.

2014? jesteś z przyszłości? a dzień? który u ciebie?
L.Joe

Ten sam.

Zaczęłam czekać, aż odpisze, lecz to nie nadchodziło. Minęło kilka godzin i nadal nic. Nie odzywał się.
Przez najbliższy tydzień była cisza. Pewnego dnia gdy wróciłam ze szkoły na starcie zajrzałam do dziennika.
Odezwał się.
27 maja 2010 roku

przepraszam że się nie odzywałem.
 musiałem to przemyśleć.
jest to naprawdę szokująca sprawa!
jakim cudem będąc w innych czasach możemy pisać do siebie poprzez ten dziennik?
zastanawiałaś się nad tym?
bo ja tak. 
jest to dziwne, ale...
fascynujące. 
jak jest w 2014 roku? 
L.Joe
Ucieszyła mnie wiadomość od niego. Od razu odpisałam. Musiałam.

Zastanawiałam i nadal się zastanawiam.
 Jest to naprawdę dziwne, ale tak jak Ty to ująłeś, fascynujące. 
Nie wiem jak mam odpisać na to pytanie. Nigdy wcześniej nie mieszkałam w tym mieście.
Nawet nie wiem co by Cię ciekawiło.
więc się przeprowadziłaś?
czekaj... czyli...
jeśli znalazłaś ten dziennik to znaczy że mieszkasz w moim domu
w takim razie... ciekawe gdzie mieszka obecny ja.
L.Joe

Nie wiem.


Od tego czasu zaczęliśmy ze sobą pisać. Poznawaliśmy się bardziej. Jakimś cudem przez dziennik mogliśmy zobaczyć swoje fotografie. Był przystojnym a zarazem uroczym blondynem. Serce mi przyspieszało za każdym razem gdy patrzyłam na tę pocieszną buzię.
Z dnia na dzień zaczęłam się coraz więcej dowiadywać o nim. Chodził do tej samej szkoły co ja, a nawet był w tej samej klasie i w 2010 ma tyle samo lat co ja obecnie. To zabawne jak przez coś takiego, człowiek może czuć szczęście. Raczej to się nie zdarza. Aby móc pisać przez dziennik z kimś z przeszłości. 
Mijały miesiące i już był grudzień.

5 grudnia 2010 roku.
dziś mam mecz finałowy.
trzymaj kciuki o zwycięstwo. 
do napisania później : )
L.Joe

Powodzenia. Wygraj ten mecz.

... dla mnie.

dobrze.
wygram dla ciebie.
L.Joe
"wygram dla ciebie." była to ostatnia wiadomość od niego. Później nic. Wiele razy pisałam do niego, ale cały czas cisza.
Jest teraz 13 maja 2015 roku. Minął rok odkąd pierwszy raz przeczytałam zapisek w jego dzienniku. Tęsknię cały czas za tym. Czasami mam wrażenie, że to nie jest prawdą, ale gdy biorę ten dziennik do rąk, czuję, go. Czuję, że trzymał go w rękach, że pisał w nim. Mimo iż z dnia na dzień to czucie blednie.
Dziś też zajrzałam do dziennika. Nic nie napisał. Raczej, już chyba nigdy nie napisze. Zamknęłam dziennik i miałam już kłaść na półkę, gdy nagle coś z środka wyleciało. Schyliłam się aby podnieść to. Był to wycinek z gazety o wypadku który miał miejsce w grudniu 2010 roku. Ten sam dzień gdy L.Joe miał mecz finałowy. Przeraziłam się. Do oczu podpłynęły mi łzy. Był to jego wypadek. On... nie żył. Zginął. Nie dotarł na mecz. Zniknął. Nie odpisze już nigdy. Przenigdy. Ten wypadek na ulicy odebrał mi go. Czuję się samotna. Cholernie samotna.                                                      Mam ochotę zniknąć.

Kilka dniu później, gdy otrząsnęłam się z tego, zapytałam się mamy co wie na jego temat. Dzięki niej dowiedziałam się, ze został pochowany na pobliskim cmentarzu.
Poszłam go odwiedzić.                                              Pragnęłam tego.
Poszukiwania jego grobu były dosyć długie i wyczerpujące, ale opłacało się. Zapaliłam znicza i usiadłam na ławeczce, wpatrując się w jego zdjęcie.
- więc nie udało Ci się- zaczęłam - pewnie byłeś tak podekscytowany i zdenerwowany, że nie zauważyłeś nadjeżdżającego samochodu. Jakbyś teraz wyglądał? miałbyś teraz 21 lat. Jestem ciekawa czybyśmy się poznali w aktualnym czasie... L.Joe... dziękuję, że zacząłes pisać ten dziennik. Cieszę się, że mogłam poznać Cię przez niego. Tęsknię za Tobą...bardzo. - rozpłakałam się. Czułam cholerną pustkę. Co by było gdyby przezył? pewnie nigdy bym z nim nie pisała poprzez ten dziennik, ale mimo to, żył by, prawda? jest to pytanie bez odpowiedzi i tak zostanie.





boże! ale mnie wzięło na smutną historię ;;;  wszystko przez pierwszy odcinek So Long! jest podobna sytuacja, tylko, że komunikują się przez nagrania na kasetach. Mam nadzieje że się podoba i także mam nadzieje, ze przez wakacje zapełnię całą kolejkę.
Chciałam z początku L.Joe uśmiercić poprzez utonięcie, ale jednak wzięłam wypadek. 
Mam nadzieje, ze się połapaliście z tymi zapiskami w dzienniku, w końcu Joe podpisywał się na końcu, więc raczej nie jest trudno xx.
Scenariusz dla Noise. W końcu masz L.Joe ^^

poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Zelo - " proszę, bądź Haną " część 2



- skup się! Kiedy ostatni raz ją widziałeś?
- mam troche problemy co do dat... nie mogę sobie dokładnie przypomnieć...
Siedzieliście właśnie w małej kawiarence i próbowałaś zebrać informację na temat Hany, lecz było to zbyt trudne, bo chłopak nie mówi zbyt przydatnych rzeczy.
- Junhong! jeśli Ci naprawdę zależy na odnalezieniu Hany, proszę Cię, przypomnij sobie.
- próbuję... naprawdę... - odniosłaś wrażenie, ze jesteś zbyt ostra, bo chłopak był bliski płaczu.
Westchnęłaś.
- no dobrze, ja już muszę się zbierać, ale będę próbowała się czegoś dowiedzieć, a Ty staraj się przypomnieć. - podniosłaś się, biorąc do ręki swoją torbę i miałaś już wyjść z budynku, gdy za sobą usłyszałaś jego głos
- ______, dziękuję. - słowa sprawiły, że się lekko uśmiechnęłaś.

Tygodnie mijały a wy staliście w miejscu. Zaczęłaś się obawiać, że nigdy nie znajdziecie tej dziewczyny. Robiło Ci się przykro z tego powodu, szczególnie gdy polubiłaś Junhonga.
Miałaś już wychodzić do pracy, gdy nagle zabrzmiał dzwonek do drzwi. Był to Junhong. Całkowicie zdyszany, musiał biec całą drogę do Ciebie, po upadł od razu na podłogę gdy tylko otworzyłaś mu drzwi.
- przypomniałem sobie! - ledwo łapiąc oddech, podniósł się. - pracowała jako przedszkolanka!
- gdzie? - pobiegłaś po szklankę wody - gdzie jest to przedszkole?
Podałaś mu pośpiesznie szklankę, a on od razu wypił całą jej zawartość - 2 ulice dalej od wesołego miasteczka.
Przez tę wiadomość zapomniałaś o tym, że właśnie wychodziłaś do pracy i razem z Junhongiem wybraliście się do tego przedszkola, w nadziei, że czegoś się w końcu dowiedzie, albo ją odnajdziecie właśnie tam.

- co...- staliście właśnie przed budynkiem przedszkola, a raczej byłego przedszkola. Budynek, a może raczej pozostałości po nim dawały wam informację, że był tu kiedyś pożar.
Spojrzałaś na chłopaka, zrobiło ci się go szkoda, tak się cieszył, ze będzie mógł ją zobaczyć, a tu nici. Wracacie do punktu wyjścia.
Kroiło ci się w sercu, na widok przygnębionej miny Junhonga, więc postanowiłaś zabrać go na lody.
Był to trafiony pomysł, ponieważ śmialiście się razem i dobrze bawiliście, na chwile zapominając o poszukiwaniach. Zdałaś sobie sprawę, że coraz bardziej on staje Ci się bliższy i zaczynasz się coraz bardziej obawiać, co będzie gdy już Hanę odnajdziecie. Zapomni o Tobie?

Jeszcze tego samego dnia, gdy już wieczorem byłaś w domu zasiadłaś przed komputerem i postanowiłaś się czegoś dowiedzieć na temat pożaru. Zajęło Ci to trochę czasu, bo nie mogłaś przypomnieć nazwy ulicy. Wchodząc w różne artykuły dowiedziałaś się bardzo dziwnych rzeczy.
Pożar miał miejsce 44 lat temu.  24 lata przed Twoimi narodzinami i ... co było naprawdę dziwaczne, ale jakim cudem Junhong mógł wtedy istnieć? Przecież teraz byłby starym, siwiejącym facetem po 60-tce, ale on jest młody. Co to za dziwne czary? Pogubiłaś się już.

Przez kolejne dni poszukiwań Hany, siedziałaś cicho. Nie powiedziałaś mu o tym, czego się dowiedziałaś. Nie umiałaś. Jedyne na co było cię stać, to oszukiwanie jego i samej siebie. Zaczęłaś już wątpić, że kiedykolwiek ją znajdziecie.

Dorwałaś się do starych kartonów. Było w nich pełno albumów i pamiątek przed laty. Postanowiłaś obejrzeć zdjęcia sięgając po pierwszy, ciemnozielony album. Już od pierwszego zdjęcia przeżyłaś szok. Zerwałaś się z miejsca i tak jak stałaś, tak wybiegłaś z mieszkania, do Junhonga.
Teraz to ty wparowałaś zdyszana do przyjaciela.
- ____! - pisnął i od razu przyniósł Ci wodę, lecz ty nie miałaś czasu
- znalazłam ją!
Oczy mu zaświeciły się nadzieją - gdzie?
Bez słowa chwyciłaś jego rękę i wybiegliście z jego domu. Waszym celem był cmentarz.
- dlaczego tu przyszliśmy? - Junhong niezabardzo rozumiał, dlaczego go tu przyprowadziłaś, co cmentarz miał wspólnego z Haną?
Nagle się zatrzymałaś. Przed wami był grób.
- znalazłam ją - spokojnym głosem wskazałaś na nagrobek na którym widniało imie i nazwisko poszukiwanej dziewczyny.
Z wielkim zaskoczeniem przyjrzał się nagrobkowi - Ha..na..- zaczął łamiącym się głosem - nie żyje?
spojrzałaś na niego i zauważyłaś jak po jego policzku spływa łza - tak..
- jak.. sie tego dowiedziałaś?
- przez przypadek. Znalazłam w domu stare albumy ze zdjęciami. Hana... była moją babcią. Dlatego mnie z nią myliłeś. - błyskawicznie przemieścił swój wzrok na Ciebie. Jego oczy były bardzo mokre, miałaś sama ochotę płakać, szczególnie gdy to już koniec. Znaleźliście Hanę, na tym wasza znajomość się kończy, w końcu i tak nie liczyłaś na nic więcej.
- moja misja wypełniona - odwróciłaś się na pięcie, ruszając do przodu, gdy nagle poczułaś dłoń na nadgarstku. Jego dłoń.
Pociągnął Cię delikatnie w swoją stronę, tak, ze odwrociłaś się i wylądowałaś w jego ramionach
- nie odchodź, _____. Proszę, nie zostawiaj mnie samego.




No okej, to koniec. W końcu napisałam to, jestem z siebie dumna. Pewnie jesteście ciekawi, jakim cudem Zelo jest młody, mimo iż minęło tyle lat. No cóż, jeśli ktoś oglądam dramę Soohyuna z innej planety, ten może się połapać, że pisałam nawiązując do tej dramy, a jak nie... można sobie dopowiedzieć ^^

Scenariusz był oczywiście dla mojej Saerin.
Nie wiem jak to będzie dalej, ale będę się starać pisać, naprawdę.
Oraz planuję zmiane wyglądu bloga : 3



niedziela, 2 marca 2014

Zelo - "proszę, bądź Haną" część 1



Scenariusz dla mojej Saerin. Będzie ono w dwóch częściach, bo ja leń, nie chce mi się dalej pisać c:
Mam nadzieje, ze się spodoba.




Będąc małym dzieckiem twój tato zabrał cię po raz pierwszy do wesołego miasteczka. Bardzo się z tego cieszyłaś. Tyle nowości w jeden dzień, przyspieszało o bicie twoje malutkie serduszko.  W końcu jesteś 5 letnią dziewczynką, która spędza ostatni dzień z ukochanym tatą, który ma wyjechać zagranicę do pracy.  Po różnych karuzelach i kolejkach, szłaś właśnie z tatą na karuzele gdzie są koniki. Bardzo kochałaś konie, więc to zdecydowanie była twoja ulubiona karuzela, mimo iż jeszcze na niej nie jechałaś. 
Gdy zbliżaliście się, zauważyłaś wysokiego młodzieńca który stał obok i wpatrywał się w niebo. Wydawał ci się nadzwyczaj dziwnie, dlaczego? Stał tam jak posąg, wpatrzony w jeden punkt…jeśli to możliwe, bo tam nie ma stałego punktu, przecież w końcu chmury się poruszają.
Zbliżał się już powoli wieczór, razem z tatą poszliście do budki, aby kupić coś do jedzenia.
Wręczył ci do ręki 2 lizaki, ponieważ zaczęłaś marudzić jak to głodna jesteś, a musieliście poczekać trochę. Gdy tato płacił, ty odeszłaś na chwile, ponieważ ten młodzieniec dalej był przy tej karuzeli z konikami, lecz tym razem siedział na podeście. Postanowiłaś do niego podejść. Młodzieniec o dosyć dziwnym wyglądzie. Dziwnym, ponieważ miał włosy w odcieniu błękitnego nieba, który miał na sobie płaszcz i golf. Mimo iż to lato, nawet jeśli wieczory są chłodne, to zastanawiałaś się, czy mu nie jest zbyt gorąco.
Podchodząc bliżej, uniósł głowę, aby na ciebie spojrzeć. Jego zielenice aż się powiększyły na twój widok, było to dziwne, ale co 5 letnie dziecko może zrobic z tym? Nic. Uśmiechnęłaś się do niego wyciągając dłoń przed siebie – pewnie pan jest głodny – podałaś mu lizaka. Nie wiedząc co ma uczynić, wziął niepewnie od ciebie tego lizaka, po czym delikatnie się uśmiechnął.
- ______! – obróciłaś się w stronę wołającego cię taty. Zanim odeszłaś, pomachałaś młodzieńcu i biegiem wróciłaś do taty.

***

Od tego dnia minęło 15 lat. Nie widziałaś go przez ten cały czas, więc poszedł z zapomniane.
Byłaś już dorosłą, która musi obie sama radzić, bo w ciągu tych piętnastu lat dużo się zmieniło. Byłaś już sama. Twoja mama zmarła 3 lata temu, ojciec którego tak kochałaś, znalazł sobie nową kobietę 13 lat temu. Mogłaś polegać tylko na samej sobie.
Wracając do domu z pracy, nagle zadzwonił twój telefon. Była to twój sąsiadka.
- słucham?
- ____, możesz zająć się moją córką? – zapytał miły głos
- oczywiście, właśnie wracam do domu. Przyjdę po nią. – po drugiej stronie usłyszałaś „dobrze” i dźwięk zakończonej rozmowy.
Twoja o 4 lata starsza sąsiadka, samotnie wychowująca 4 letnią córkę, często prosiła cię abyś zajmowała się małą dziewczynką. W prawdzie to lubiłaś opiekować się małą So Rą, była przeuroczym dzieckiem i mało kłopotliwym, że aż sama byś chciała mieć córkę, lecz nawet nie miałaś czasu aby znaleźć sobie partnera, aby mieć dziecko. W prawdzie, to jesteś młoda i masz do tego czas, ponieważ chcesz się skupić oczywiście na pracy.

- dziękuję, ze zajmiesz się So Rą.
- to tylko przyjemność zajmować się tak kochanym dzieckiem – uśmiechnęłaś się do kobiety, a ona odwzajemniła ten miły uśmiech, po czym przykucnęła przy córkę
- bądź grzeczna, dobrze? – malutka kiwnęła głową, a kobieta mogła już iść.
Spojrzałaś na dziewczynę z uśmiechem – co dziś robimy? – mała spojrzał na ciebie swoimi dużymi oczyma, na jej buzi pojawił się uśmiech – wesołe miasteczko!
- dobrze, ale najpierw coś zjedzmy.
Po zjedzonym obiedzie, wraz z dziewczynką wybrałyście się do wesołego miasteczka. Bardzo dawno w nim nie byłaś i w prawdzie, nie za bardzo miałaś na nie ochotę, ale widząc jak mała się cieszy, sama w duchu się cieszyłaś. Uwielbiałaś jej uśmiech. Cóż, uwielbiałaś dzieci.

- ____, chodźmy na koniki! – pokazała swoim drobnym paluszkiem karuzele z konikami.
Widząc tę karuzele, twoje wspomnienia były jakby za mgłą.
- dobrze – razem ruszyłyście w stronę karuzeli. Przy niej siedział dziwny młodzieniec. Jasnoniebieskie włosy, golf, płaszcz. Okej, była wiosna, ale był przecież dzis bardzo gorąco.
- ten pan ma niebieskie włosy ! – zauważyła mała dziewczynka. Młodzieniec spojrzał na was. Jego oczy zatrzymały się na tobie. Błyskawicznie się podniósł i podbiegł do ciebie przytulając cię -  Park Ha Na! W końcu przyszłaś ! – odsunęłaś się jak opona od niego. – wariat!- pomyślałaś. Z przerażeniem w oczach, chwyciłaś małą dziewczynę i zaczęłaś się cofać
- Hana… nie poznajesz mnie? To ja! Junhong. Hana…
- p-pomyliłeś mnie z kimś – wydukałaś, po czym szybkim krokiem odeszłaś z Sorą.
Chciałaś jak najszybciej być już w domu. Pomimo protestów i niezadowoleniu Sory, nie miałaś zamiaru tam wracać. Byłaś…przerażona.
Gdy matka dziewczynki odebrała od ciebie małą, zamknęłaś się w swoim pokoju i rozmyślałaś nad tym wszystkim. „Park Ha Na” cały czas huczało to imie w twojej głowie „Ha Na” było Ci dziwnie znane, bardzo dziwnie.
Zaczynała już boleć cię od tego głowa. Aby o tym już nie myśleć, wzięłaś szybki prysznic i położyłaś się spać.
Rano, jak zawsze szykowałaś się do pracy. Zakluczyłaś drzwi, po czym wyszłaś z klatki skręcając w prawo. Nie miałaś daleko, więc droga którą kroczyłaś minęła ci zaledwie 10 minut.
Jak nigdy w księgarni był tłum. Było to dla Ciebie dziwne. Pracujesz już tu rok, a jeszcze nigdy nie widziałaś tylu ludzi jednego dnia.
Układałaś książki gdy obok ciebie znalazła się postać. Podniosłaś głowę, aby spojrzeć, a wtedy zadrżały ci nogi i natychmiastowo się wyprostowałaś. Był to ten sam człowiek z wczoraj, miałaś ochot krzyczeć, co on od Ciebie chciał?
- Hana – znów to imie – dlaczego wczoraj uciekłaś? – zapytał się z lekkim smutkiem
- nie jestem Hana – na jego twarzy pojawiło się zdziwienie
- jak to? Przecież… to niemożliwe, abyś nią nie była… te oczy, ta twarz, ten wygląd, nawet głos macie taki sam! Hana… proszę, nie okłamuj mnie. Wiem ze to ty. – chwycił Cię za dłonie, błagalnym wzrokiem czekał Az cos powiesz
- proszę mnie pościć! – wyrwałaś się – musiał mnie pan z kimś pomylić! Nie jestem Haną.
- ale…
- proszę wyjść ! – nie dałaś mu dokończyć, zaczęłaś go pchać do wyjścia.
Gdy odszedł ze smutkiem, dopiero teraz zauważyłaś, ze klienci dziwnie się na ciebie patrzą i szepcząc między sobą. Westchnęłaś ciężko, wracając do pracy.
Przez kolejne dni w głowie Ci siedziała imie tej dziewczyny, którą przypominasz i kim jest ten chłopak.
Minął tydzień a nawet prawie i drugi, powoli zapominałaś o nim, do czasu. Wracając ze sklepu, pod twoją klatką był właśnie on
- Hana! – krzyknął do ciebie. Znów to imie, zaczynałaś je nienawidzić
- ile mam Ci powtarzać, ze nie jestem Hana?! – wydarłaś się na niego.
- jesteś do niej łudząco podobna…naprawdę chciałbym, abyś była Haną – powiedział z ogromnym smutkiem. Zrobiło ci się go szkoda.
- przykro mi, ale ja jestem ____, a nie Hana.
- przepraszam że ciągle Ci się pojawiam przed oczami… przestanę – ze spuszczoną głową zaczął odchodzić. Coś cie ukuło w serce, nie mogłaś go tak zostawić
- zaczekaj! – zawołałaś za nim, a on się zatrzymał powoli odwracając się w twoją stronę.
- pomogę Ci ją znaleźć. – wypowiedziałaś do niego te słowa, które podniosły od razu o na duchu. Lecz nie wiedziałaś, że to nie będzie takie proste. Prawda jaką odkryjesz będzie bolesna zarówno jak dla niego i ciebie.

To be continued