niedziela, 2 marca 2014

Zelo - "proszę, bądź Haną" część 1



Scenariusz dla mojej Saerin. Będzie ono w dwóch częściach, bo ja leń, nie chce mi się dalej pisać c:
Mam nadzieje, ze się spodoba.




Będąc małym dzieckiem twój tato zabrał cię po raz pierwszy do wesołego miasteczka. Bardzo się z tego cieszyłaś. Tyle nowości w jeden dzień, przyspieszało o bicie twoje malutkie serduszko.  W końcu jesteś 5 letnią dziewczynką, która spędza ostatni dzień z ukochanym tatą, który ma wyjechać zagranicę do pracy.  Po różnych karuzelach i kolejkach, szłaś właśnie z tatą na karuzele gdzie są koniki. Bardzo kochałaś konie, więc to zdecydowanie była twoja ulubiona karuzela, mimo iż jeszcze na niej nie jechałaś. 
Gdy zbliżaliście się, zauważyłaś wysokiego młodzieńca który stał obok i wpatrywał się w niebo. Wydawał ci się nadzwyczaj dziwnie, dlaczego? Stał tam jak posąg, wpatrzony w jeden punkt…jeśli to możliwe, bo tam nie ma stałego punktu, przecież w końcu chmury się poruszają.
Zbliżał się już powoli wieczór, razem z tatą poszliście do budki, aby kupić coś do jedzenia.
Wręczył ci do ręki 2 lizaki, ponieważ zaczęłaś marudzić jak to głodna jesteś, a musieliście poczekać trochę. Gdy tato płacił, ty odeszłaś na chwile, ponieważ ten młodzieniec dalej był przy tej karuzeli z konikami, lecz tym razem siedział na podeście. Postanowiłaś do niego podejść. Młodzieniec o dosyć dziwnym wyglądzie. Dziwnym, ponieważ miał włosy w odcieniu błękitnego nieba, który miał na sobie płaszcz i golf. Mimo iż to lato, nawet jeśli wieczory są chłodne, to zastanawiałaś się, czy mu nie jest zbyt gorąco.
Podchodząc bliżej, uniósł głowę, aby na ciebie spojrzeć. Jego zielenice aż się powiększyły na twój widok, było to dziwne, ale co 5 letnie dziecko może zrobic z tym? Nic. Uśmiechnęłaś się do niego wyciągając dłoń przed siebie – pewnie pan jest głodny – podałaś mu lizaka. Nie wiedząc co ma uczynić, wziął niepewnie od ciebie tego lizaka, po czym delikatnie się uśmiechnął.
- ______! – obróciłaś się w stronę wołającego cię taty. Zanim odeszłaś, pomachałaś młodzieńcu i biegiem wróciłaś do taty.

***

Od tego dnia minęło 15 lat. Nie widziałaś go przez ten cały czas, więc poszedł z zapomniane.
Byłaś już dorosłą, która musi obie sama radzić, bo w ciągu tych piętnastu lat dużo się zmieniło. Byłaś już sama. Twoja mama zmarła 3 lata temu, ojciec którego tak kochałaś, znalazł sobie nową kobietę 13 lat temu. Mogłaś polegać tylko na samej sobie.
Wracając do domu z pracy, nagle zadzwonił twój telefon. Była to twój sąsiadka.
- słucham?
- ____, możesz zająć się moją córką? – zapytał miły głos
- oczywiście, właśnie wracam do domu. Przyjdę po nią. – po drugiej stronie usłyszałaś „dobrze” i dźwięk zakończonej rozmowy.
Twoja o 4 lata starsza sąsiadka, samotnie wychowująca 4 letnią córkę, często prosiła cię abyś zajmowała się małą dziewczynką. W prawdzie to lubiłaś opiekować się małą So Rą, była przeuroczym dzieckiem i mało kłopotliwym, że aż sama byś chciała mieć córkę, lecz nawet nie miałaś czasu aby znaleźć sobie partnera, aby mieć dziecko. W prawdzie, to jesteś młoda i masz do tego czas, ponieważ chcesz się skupić oczywiście na pracy.

- dziękuję, ze zajmiesz się So Rą.
- to tylko przyjemność zajmować się tak kochanym dzieckiem – uśmiechnęłaś się do kobiety, a ona odwzajemniła ten miły uśmiech, po czym przykucnęła przy córkę
- bądź grzeczna, dobrze? – malutka kiwnęła głową, a kobieta mogła już iść.
Spojrzałaś na dziewczynę z uśmiechem – co dziś robimy? – mała spojrzał na ciebie swoimi dużymi oczyma, na jej buzi pojawił się uśmiech – wesołe miasteczko!
- dobrze, ale najpierw coś zjedzmy.
Po zjedzonym obiedzie, wraz z dziewczynką wybrałyście się do wesołego miasteczka. Bardzo dawno w nim nie byłaś i w prawdzie, nie za bardzo miałaś na nie ochotę, ale widząc jak mała się cieszy, sama w duchu się cieszyłaś. Uwielbiałaś jej uśmiech. Cóż, uwielbiałaś dzieci.

- ____, chodźmy na koniki! – pokazała swoim drobnym paluszkiem karuzele z konikami.
Widząc tę karuzele, twoje wspomnienia były jakby za mgłą.
- dobrze – razem ruszyłyście w stronę karuzeli. Przy niej siedział dziwny młodzieniec. Jasnoniebieskie włosy, golf, płaszcz. Okej, była wiosna, ale był przecież dzis bardzo gorąco.
- ten pan ma niebieskie włosy ! – zauważyła mała dziewczynka. Młodzieniec spojrzał na was. Jego oczy zatrzymały się na tobie. Błyskawicznie się podniósł i podbiegł do ciebie przytulając cię -  Park Ha Na! W końcu przyszłaś ! – odsunęłaś się jak opona od niego. – wariat!- pomyślałaś. Z przerażeniem w oczach, chwyciłaś małą dziewczynę i zaczęłaś się cofać
- Hana… nie poznajesz mnie? To ja! Junhong. Hana…
- p-pomyliłeś mnie z kimś – wydukałaś, po czym szybkim krokiem odeszłaś z Sorą.
Chciałaś jak najszybciej być już w domu. Pomimo protestów i niezadowoleniu Sory, nie miałaś zamiaru tam wracać. Byłaś…przerażona.
Gdy matka dziewczynki odebrała od ciebie małą, zamknęłaś się w swoim pokoju i rozmyślałaś nad tym wszystkim. „Park Ha Na” cały czas huczało to imie w twojej głowie „Ha Na” było Ci dziwnie znane, bardzo dziwnie.
Zaczynała już boleć cię od tego głowa. Aby o tym już nie myśleć, wzięłaś szybki prysznic i położyłaś się spać.
Rano, jak zawsze szykowałaś się do pracy. Zakluczyłaś drzwi, po czym wyszłaś z klatki skręcając w prawo. Nie miałaś daleko, więc droga którą kroczyłaś minęła ci zaledwie 10 minut.
Jak nigdy w księgarni był tłum. Było to dla Ciebie dziwne. Pracujesz już tu rok, a jeszcze nigdy nie widziałaś tylu ludzi jednego dnia.
Układałaś książki gdy obok ciebie znalazła się postać. Podniosłaś głowę, aby spojrzeć, a wtedy zadrżały ci nogi i natychmiastowo się wyprostowałaś. Był to ten sam człowiek z wczoraj, miałaś ochot krzyczeć, co on od Ciebie chciał?
- Hana – znów to imie – dlaczego wczoraj uciekłaś? – zapytał się z lekkim smutkiem
- nie jestem Hana – na jego twarzy pojawiło się zdziwienie
- jak to? Przecież… to niemożliwe, abyś nią nie była… te oczy, ta twarz, ten wygląd, nawet głos macie taki sam! Hana… proszę, nie okłamuj mnie. Wiem ze to ty. – chwycił Cię za dłonie, błagalnym wzrokiem czekał Az cos powiesz
- proszę mnie pościć! – wyrwałaś się – musiał mnie pan z kimś pomylić! Nie jestem Haną.
- ale…
- proszę wyjść ! – nie dałaś mu dokończyć, zaczęłaś go pchać do wyjścia.
Gdy odszedł ze smutkiem, dopiero teraz zauważyłaś, ze klienci dziwnie się na ciebie patrzą i szepcząc między sobą. Westchnęłaś ciężko, wracając do pracy.
Przez kolejne dni w głowie Ci siedziała imie tej dziewczyny, którą przypominasz i kim jest ten chłopak.
Minął tydzień a nawet prawie i drugi, powoli zapominałaś o nim, do czasu. Wracając ze sklepu, pod twoją klatką był właśnie on
- Hana! – krzyknął do ciebie. Znów to imie, zaczynałaś je nienawidzić
- ile mam Ci powtarzać, ze nie jestem Hana?! – wydarłaś się na niego.
- jesteś do niej łudząco podobna…naprawdę chciałbym, abyś była Haną – powiedział z ogromnym smutkiem. Zrobiło ci się go szkoda.
- przykro mi, ale ja jestem ____, a nie Hana.
- przepraszam że ciągle Ci się pojawiam przed oczami… przestanę – ze spuszczoną głową zaczął odchodzić. Coś cie ukuło w serce, nie mogłaś go tak zostawić
- zaczekaj! – zawołałaś za nim, a on się zatrzymał powoli odwracając się w twoją stronę.
- pomogę Ci ją znaleźć. – wypowiedziałaś do niego te słowa, które podniosły od razu o na duchu. Lecz nie wiedziałaś, że to nie będzie takie proste. Prawda jaką odkryjesz będzie bolesna zarówno jak dla niego i ciebie.

To be continued