wtorek, 22 lipca 2014

L.Joe - dziennik który nas połączył






Wraz z rodziną przeprowadziłam się do nowego domu. Cieszyłam się ogromnie, ponieważ nienawidziłam tamtego miejsce, gdzie mieszkaliśmy. Bowiem, miałam nadzieje, że teraz wszystko zacznie się od nowa.
Siedziałam w swoim nowym pokoju i rozpakowywałam graty.
Podczas wkładania pod łóżka kilka pudeł, znalazłam tam pudełko z dopiskiem "własność L.Joe". Musiało to należeć do poprzedniego właściciela tego domu, a nawet pokoju.
Ciekawość jaka mnie zżerała, jest niedopisania. Mam wielką ochotę zajrzeć do tego, ale... trudno, to silniejsze.
Otworzyłam pudełko i znalazłam w nim kilka dzienników. Wszystko własność jakiegoś L.Joe. Wzięłam jeden do ręki i otworzyłam na przypadkowej stronie. Pusto. Nic nie zapisane. Przewróciłam kartki do tyłu, tam też pusto. Cały dziennik był pusty. Spojrzałam na resztę dzienników, były zapisane. Dzienniki zostały prowadzone od roku 2005 do 2009, czyli jakiś czas temu. Odłożyłam je z powrotem na miejsce i wsunęłam pod łóżko pudełko, po czym wyszłam z pokoju.

Kilka godzin później wrodziłam do swojego pokoju. Usiadłam na łóżko i pogrążyłam się w zamyśleniach.
- ciekawe co opisywał w tych dziennikach - pomyślałam i spojrzałam na lustro które stało na przeciw łóżka i było widać pudełko pod łóżkiem. Ciekawość jest ogromna, a ja z tym nie umiem walczyć, zawsze chciałam dużo wiedzieć, nawet jeśli miałabym naruszyć czyjąś prywatność.
 Kucnęłam  przy łóżku i wyciągnęłam pudełko, wyjmując z niego dzienniki. Chcąc je położyć na łóżku, jeden wypadł mi z rąk i otworzył się na pierwszej stronie. Był to ten pusty, tylko że.... teraz był zapisany na tej stronie. Wzięłam do ręki i zaczęłam czytać.


13 maja 2010 roku
w końcu wyzdrowiałem i mogłem iść na trening.
był to dla mnie koszmar, że przez 2 miesiące nie mogłem grać w koszykówkę.
jest to najcudowniejsza gra pod słońcem ^ ^.
nawet jeśli nie jestem za wysoki to i tak jest to sport stworzony dla mnie
to uczucie gdy ma się piłkę w ręku
a później rzuca się ją i zdobywa punkty.
jest to niedopisania. coś niesamowitego.
pasjonującego
L.Joe 

- co to... ma być? - zapytałam samej siebie. To jest przedziwne. Jakim cudem jest coś tu napisane, mimo iż wcześniej było puste? może pominęłam tę stronę wcześniej? nie, raczej to nie możliwe. Zamknęłam dziennik i odłożyłam do pudełka. Spojrzałam na kalendarz. dziś jest 13 maja 2014 roku. Ten sam dzień co w dzienniku tylko daty się różnią.
Aby nie myśleć o tym więcej, poszłam wziąć prysznic, a później położyłam się spać.
Następnego dnia poszłam z mamą załatwić sprawy odnoście szkoły. Rok szkolny się zaczął jakiś czas temu, ale nic na to nie poradzę, tak czy siak, będę musiała dołączyć w połowie.
- ___? coś Cię martwi? wszystko okej? - zapytała mama, gdy wracałyśmy samochodem do domu.
- nic, wszystko w  porządku. - niestety, to nie prawda. Cały czas w głowie miałam ten zapisek i to, ze wcześniej dziennik był pusty.
Wchodząc do pokoju sięgnęłam po pudełko, aby zajrzeć to tego dziennika. Byłam przestraszona, ale musiałam. Otworzyłam go i... znów jest zapisany, mimo iż wczoraj był tylko jeden zapisek.
14 maja 2010 roku
niedługo będziemy mieli mecz i mam nadzieje dostać się do głównego składu.
bardzo chciałbym.
dziś niestety pada i nie będę mógł pójść pograć.
szkoda : (
spojrzałaś odruchowo za okno, pogoda była ładna.
mam dziwne przeczucia
jakby.... nie, to raczej nie możliwe  : )
dziś też mało zapisałem
jak coś będzie się dziać, obiecuję, że napiszę więcej.
L.Joe

To się robi coraz bardziej dziwaczne. Jakim cudem to się zapisuje? Jakieś czary? Nie rozumiem!
- ____, chodź na kolację! - z dołu zawołała moja mama.
Odłożyłam ten dziennik, nie do pudełka, lecz na półkę z moimi książkami i wyszłam z pokoju.

Przez następne dni, było coraz dziwniej. Czytałam każdego dnia nowe zapiski. Były krótkie, ale... coś mnie ciągnęło do tego aby czytać je. Siedziałam teraz przy biurku. Czytałam dziennik i piłam herbatę. Niechcący ręką przewróciłam kubek i rozlał się na dziennik - nie!- krzyknęłam i próbowałam uratować go. Na całe szczęście, herbata nie zrobila wielkich szkód, zapiski były czytelne. Położyłam otwarty dziennik na parapecie, aby wyschło.
Po kilku godzinach gdy wróciłam do pokoju, podeszłam do okna aby sprawdzić, jak z dziennikiem. Na stronie obok był nowy zapisek. Z dziś.

20 maja 2010 roku

nie! jest zalany! ale jakim cudem? przecież to nie moglem być ja.
w takim razie.... kim TY jesteś?
ty który zalał ten cenny dziennik.
wiedziałem. przeczuwałem, że ktoś poza mną go czyta, ale to niemożliwe.
jakim cudem czyta go ktoś poza mną?

L.Joe

Byłam przerażona, To jakiś żart? czarna magia? Usiadłam do biurka z dziennikiem. Wzięłam pióro do ręki i powoli zaczęłam pisać. Nie wiem po jakie licho, ale...muszę coś sprawdzić.

Przepraszam. Nie chciałam. To był wypadek.

Odłożyłam ostrożnie pióro. - nie, to niemożliwe aby...- przerwałam gdy zobaczyłam coś przerażającego. niezwykłego. magicznego. - odpisał.
nie ładnie jest czytać czyjąś własność! kim jesteś? i dlaczego piszesz w moim dzienniku? 
L.Joe
trzęsącą się ręką sięgnęłam po pióro i odpisałam, dosyć szybko. 

Jestem _____ i nie wiem dlaczego mogę pisać w twoim dzienniku, w szczególności gdy u Ciebie jest 2010 a u mnie 2014. 

Czekałam.

2014? jesteś z przyszłości? a dzień? który u ciebie?
L.Joe

Ten sam.

Zaczęłam czekać, aż odpisze, lecz to nie nadchodziło. Minęło kilka godzin i nadal nic. Nie odzywał się.
Przez najbliższy tydzień była cisza. Pewnego dnia gdy wróciłam ze szkoły na starcie zajrzałam do dziennika.
Odezwał się.
27 maja 2010 roku

przepraszam że się nie odzywałem.
 musiałem to przemyśleć.
jest to naprawdę szokująca sprawa!
jakim cudem będąc w innych czasach możemy pisać do siebie poprzez ten dziennik?
zastanawiałaś się nad tym?
bo ja tak. 
jest to dziwne, ale...
fascynujące. 
jak jest w 2014 roku? 
L.Joe
Ucieszyła mnie wiadomość od niego. Od razu odpisałam. Musiałam.

Zastanawiałam i nadal się zastanawiam.
 Jest to naprawdę dziwne, ale tak jak Ty to ująłeś, fascynujące. 
Nie wiem jak mam odpisać na to pytanie. Nigdy wcześniej nie mieszkałam w tym mieście.
Nawet nie wiem co by Cię ciekawiło.
więc się przeprowadziłaś?
czekaj... czyli...
jeśli znalazłaś ten dziennik to znaczy że mieszkasz w moim domu
w takim razie... ciekawe gdzie mieszka obecny ja.
L.Joe

Nie wiem.


Od tego czasu zaczęliśmy ze sobą pisać. Poznawaliśmy się bardziej. Jakimś cudem przez dziennik mogliśmy zobaczyć swoje fotografie. Był przystojnym a zarazem uroczym blondynem. Serce mi przyspieszało za każdym razem gdy patrzyłam na tę pocieszną buzię.
Z dnia na dzień zaczęłam się coraz więcej dowiadywać o nim. Chodził do tej samej szkoły co ja, a nawet był w tej samej klasie i w 2010 ma tyle samo lat co ja obecnie. To zabawne jak przez coś takiego, człowiek może czuć szczęście. Raczej to się nie zdarza. Aby móc pisać przez dziennik z kimś z przeszłości. 
Mijały miesiące i już był grudzień.

5 grudnia 2010 roku.
dziś mam mecz finałowy.
trzymaj kciuki o zwycięstwo. 
do napisania później : )
L.Joe

Powodzenia. Wygraj ten mecz.

... dla mnie.

dobrze.
wygram dla ciebie.
L.Joe
"wygram dla ciebie." była to ostatnia wiadomość od niego. Później nic. Wiele razy pisałam do niego, ale cały czas cisza.
Jest teraz 13 maja 2015 roku. Minął rok odkąd pierwszy raz przeczytałam zapisek w jego dzienniku. Tęsknię cały czas za tym. Czasami mam wrażenie, że to nie jest prawdą, ale gdy biorę ten dziennik do rąk, czuję, go. Czuję, że trzymał go w rękach, że pisał w nim. Mimo iż z dnia na dzień to czucie blednie.
Dziś też zajrzałam do dziennika. Nic nie napisał. Raczej, już chyba nigdy nie napisze. Zamknęłam dziennik i miałam już kłaść na półkę, gdy nagle coś z środka wyleciało. Schyliłam się aby podnieść to. Był to wycinek z gazety o wypadku który miał miejsce w grudniu 2010 roku. Ten sam dzień gdy L.Joe miał mecz finałowy. Przeraziłam się. Do oczu podpłynęły mi łzy. Był to jego wypadek. On... nie żył. Zginął. Nie dotarł na mecz. Zniknął. Nie odpisze już nigdy. Przenigdy. Ten wypadek na ulicy odebrał mi go. Czuję się samotna. Cholernie samotna.                                                      Mam ochotę zniknąć.

Kilka dniu później, gdy otrząsnęłam się z tego, zapytałam się mamy co wie na jego temat. Dzięki niej dowiedziałam się, ze został pochowany na pobliskim cmentarzu.
Poszłam go odwiedzić.                                              Pragnęłam tego.
Poszukiwania jego grobu były dosyć długie i wyczerpujące, ale opłacało się. Zapaliłam znicza i usiadłam na ławeczce, wpatrując się w jego zdjęcie.
- więc nie udało Ci się- zaczęłam - pewnie byłeś tak podekscytowany i zdenerwowany, że nie zauważyłeś nadjeżdżającego samochodu. Jakbyś teraz wyglądał? miałbyś teraz 21 lat. Jestem ciekawa czybyśmy się poznali w aktualnym czasie... L.Joe... dziękuję, że zacząłes pisać ten dziennik. Cieszę się, że mogłam poznać Cię przez niego. Tęsknię za Tobą...bardzo. - rozpłakałam się. Czułam cholerną pustkę. Co by było gdyby przezył? pewnie nigdy bym z nim nie pisała poprzez ten dziennik, ale mimo to, żył by, prawda? jest to pytanie bez odpowiedzi i tak zostanie.





boże! ale mnie wzięło na smutną historię ;;;  wszystko przez pierwszy odcinek So Long! jest podobna sytuacja, tylko, że komunikują się przez nagrania na kasetach. Mam nadzieje że się podoba i także mam nadzieje, ze przez wakacje zapełnię całą kolejkę.
Chciałam z początku L.Joe uśmiercić poprzez utonięcie, ale jednak wzięłam wypadek. 
Mam nadzieje, ze się połapaliście z tymi zapiskami w dzienniku, w końcu Joe podpisywał się na końcu, więc raczej nie jest trudno xx.
Scenariusz dla Noise. W końcu masz L.Joe ^^

poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Zelo - " proszę, bądź Haną " część 2



- skup się! Kiedy ostatni raz ją widziałeś?
- mam troche problemy co do dat... nie mogę sobie dokładnie przypomnieć...
Siedzieliście właśnie w małej kawiarence i próbowałaś zebrać informację na temat Hany, lecz było to zbyt trudne, bo chłopak nie mówi zbyt przydatnych rzeczy.
- Junhong! jeśli Ci naprawdę zależy na odnalezieniu Hany, proszę Cię, przypomnij sobie.
- próbuję... naprawdę... - odniosłaś wrażenie, ze jesteś zbyt ostra, bo chłopak był bliski płaczu.
Westchnęłaś.
- no dobrze, ja już muszę się zbierać, ale będę próbowała się czegoś dowiedzieć, a Ty staraj się przypomnieć. - podniosłaś się, biorąc do ręki swoją torbę i miałaś już wyjść z budynku, gdy za sobą usłyszałaś jego głos
- ______, dziękuję. - słowa sprawiły, że się lekko uśmiechnęłaś.

Tygodnie mijały a wy staliście w miejscu. Zaczęłaś się obawiać, że nigdy nie znajdziecie tej dziewczyny. Robiło Ci się przykro z tego powodu, szczególnie gdy polubiłaś Junhonga.
Miałaś już wychodzić do pracy, gdy nagle zabrzmiał dzwonek do drzwi. Był to Junhong. Całkowicie zdyszany, musiał biec całą drogę do Ciebie, po upadł od razu na podłogę gdy tylko otworzyłaś mu drzwi.
- przypomniałem sobie! - ledwo łapiąc oddech, podniósł się. - pracowała jako przedszkolanka!
- gdzie? - pobiegłaś po szklankę wody - gdzie jest to przedszkole?
Podałaś mu pośpiesznie szklankę, a on od razu wypił całą jej zawartość - 2 ulice dalej od wesołego miasteczka.
Przez tę wiadomość zapomniałaś o tym, że właśnie wychodziłaś do pracy i razem z Junhongiem wybraliście się do tego przedszkola, w nadziei, że czegoś się w końcu dowiedzie, albo ją odnajdziecie właśnie tam.

- co...- staliście właśnie przed budynkiem przedszkola, a raczej byłego przedszkola. Budynek, a może raczej pozostałości po nim dawały wam informację, że był tu kiedyś pożar.
Spojrzałaś na chłopaka, zrobiło ci się go szkoda, tak się cieszył, ze będzie mógł ją zobaczyć, a tu nici. Wracacie do punktu wyjścia.
Kroiło ci się w sercu, na widok przygnębionej miny Junhonga, więc postanowiłaś zabrać go na lody.
Był to trafiony pomysł, ponieważ śmialiście się razem i dobrze bawiliście, na chwile zapominając o poszukiwaniach. Zdałaś sobie sprawę, że coraz bardziej on staje Ci się bliższy i zaczynasz się coraz bardziej obawiać, co będzie gdy już Hanę odnajdziecie. Zapomni o Tobie?

Jeszcze tego samego dnia, gdy już wieczorem byłaś w domu zasiadłaś przed komputerem i postanowiłaś się czegoś dowiedzieć na temat pożaru. Zajęło Ci to trochę czasu, bo nie mogłaś przypomnieć nazwy ulicy. Wchodząc w różne artykuły dowiedziałaś się bardzo dziwnych rzeczy.
Pożar miał miejsce 44 lat temu.  24 lata przed Twoimi narodzinami i ... co było naprawdę dziwaczne, ale jakim cudem Junhong mógł wtedy istnieć? Przecież teraz byłby starym, siwiejącym facetem po 60-tce, ale on jest młody. Co to za dziwne czary? Pogubiłaś się już.

Przez kolejne dni poszukiwań Hany, siedziałaś cicho. Nie powiedziałaś mu o tym, czego się dowiedziałaś. Nie umiałaś. Jedyne na co było cię stać, to oszukiwanie jego i samej siebie. Zaczęłaś już wątpić, że kiedykolwiek ją znajdziecie.

Dorwałaś się do starych kartonów. Było w nich pełno albumów i pamiątek przed laty. Postanowiłaś obejrzeć zdjęcia sięgając po pierwszy, ciemnozielony album. Już od pierwszego zdjęcia przeżyłaś szok. Zerwałaś się z miejsca i tak jak stałaś, tak wybiegłaś z mieszkania, do Junhonga.
Teraz to ty wparowałaś zdyszana do przyjaciela.
- ____! - pisnął i od razu przyniósł Ci wodę, lecz ty nie miałaś czasu
- znalazłam ją!
Oczy mu zaświeciły się nadzieją - gdzie?
Bez słowa chwyciłaś jego rękę i wybiegliście z jego domu. Waszym celem był cmentarz.
- dlaczego tu przyszliśmy? - Junhong niezabardzo rozumiał, dlaczego go tu przyprowadziłaś, co cmentarz miał wspólnego z Haną?
Nagle się zatrzymałaś. Przed wami był grób.
- znalazłam ją - spokojnym głosem wskazałaś na nagrobek na którym widniało imie i nazwisko poszukiwanej dziewczyny.
Z wielkim zaskoczeniem przyjrzał się nagrobkowi - Ha..na..- zaczął łamiącym się głosem - nie żyje?
spojrzałaś na niego i zauważyłaś jak po jego policzku spływa łza - tak..
- jak.. sie tego dowiedziałaś?
- przez przypadek. Znalazłam w domu stare albumy ze zdjęciami. Hana... była moją babcią. Dlatego mnie z nią myliłeś. - błyskawicznie przemieścił swój wzrok na Ciebie. Jego oczy były bardzo mokre, miałaś sama ochotę płakać, szczególnie gdy to już koniec. Znaleźliście Hanę, na tym wasza znajomość się kończy, w końcu i tak nie liczyłaś na nic więcej.
- moja misja wypełniona - odwróciłaś się na pięcie, ruszając do przodu, gdy nagle poczułaś dłoń na nadgarstku. Jego dłoń.
Pociągnął Cię delikatnie w swoją stronę, tak, ze odwrociłaś się i wylądowałaś w jego ramionach
- nie odchodź, _____. Proszę, nie zostawiaj mnie samego.




No okej, to koniec. W końcu napisałam to, jestem z siebie dumna. Pewnie jesteście ciekawi, jakim cudem Zelo jest młody, mimo iż minęło tyle lat. No cóż, jeśli ktoś oglądam dramę Soohyuna z innej planety, ten może się połapać, że pisałam nawiązując do tej dramy, a jak nie... można sobie dopowiedzieć ^^

Scenariusz był oczywiście dla mojej Saerin.
Nie wiem jak to będzie dalej, ale będę się starać pisać, naprawdę.
Oraz planuję zmiane wyglądu bloga : 3



niedziela, 2 marca 2014

Zelo - "proszę, bądź Haną" część 1



Scenariusz dla mojej Saerin. Będzie ono w dwóch częściach, bo ja leń, nie chce mi się dalej pisać c:
Mam nadzieje, ze się spodoba.




Będąc małym dzieckiem twój tato zabrał cię po raz pierwszy do wesołego miasteczka. Bardzo się z tego cieszyłaś. Tyle nowości w jeden dzień, przyspieszało o bicie twoje malutkie serduszko.  W końcu jesteś 5 letnią dziewczynką, która spędza ostatni dzień z ukochanym tatą, który ma wyjechać zagranicę do pracy.  Po różnych karuzelach i kolejkach, szłaś właśnie z tatą na karuzele gdzie są koniki. Bardzo kochałaś konie, więc to zdecydowanie była twoja ulubiona karuzela, mimo iż jeszcze na niej nie jechałaś. 
Gdy zbliżaliście się, zauważyłaś wysokiego młodzieńca który stał obok i wpatrywał się w niebo. Wydawał ci się nadzwyczaj dziwnie, dlaczego? Stał tam jak posąg, wpatrzony w jeden punkt…jeśli to możliwe, bo tam nie ma stałego punktu, przecież w końcu chmury się poruszają.
Zbliżał się już powoli wieczór, razem z tatą poszliście do budki, aby kupić coś do jedzenia.
Wręczył ci do ręki 2 lizaki, ponieważ zaczęłaś marudzić jak to głodna jesteś, a musieliście poczekać trochę. Gdy tato płacił, ty odeszłaś na chwile, ponieważ ten młodzieniec dalej był przy tej karuzeli z konikami, lecz tym razem siedział na podeście. Postanowiłaś do niego podejść. Młodzieniec o dosyć dziwnym wyglądzie. Dziwnym, ponieważ miał włosy w odcieniu błękitnego nieba, który miał na sobie płaszcz i golf. Mimo iż to lato, nawet jeśli wieczory są chłodne, to zastanawiałaś się, czy mu nie jest zbyt gorąco.
Podchodząc bliżej, uniósł głowę, aby na ciebie spojrzeć. Jego zielenice aż się powiększyły na twój widok, było to dziwne, ale co 5 letnie dziecko może zrobic z tym? Nic. Uśmiechnęłaś się do niego wyciągając dłoń przed siebie – pewnie pan jest głodny – podałaś mu lizaka. Nie wiedząc co ma uczynić, wziął niepewnie od ciebie tego lizaka, po czym delikatnie się uśmiechnął.
- ______! – obróciłaś się w stronę wołającego cię taty. Zanim odeszłaś, pomachałaś młodzieńcu i biegiem wróciłaś do taty.

***

Od tego dnia minęło 15 lat. Nie widziałaś go przez ten cały czas, więc poszedł z zapomniane.
Byłaś już dorosłą, która musi obie sama radzić, bo w ciągu tych piętnastu lat dużo się zmieniło. Byłaś już sama. Twoja mama zmarła 3 lata temu, ojciec którego tak kochałaś, znalazł sobie nową kobietę 13 lat temu. Mogłaś polegać tylko na samej sobie.
Wracając do domu z pracy, nagle zadzwonił twój telefon. Była to twój sąsiadka.
- słucham?
- ____, możesz zająć się moją córką? – zapytał miły głos
- oczywiście, właśnie wracam do domu. Przyjdę po nią. – po drugiej stronie usłyszałaś „dobrze” i dźwięk zakończonej rozmowy.
Twoja o 4 lata starsza sąsiadka, samotnie wychowująca 4 letnią córkę, często prosiła cię abyś zajmowała się małą dziewczynką. W prawdzie to lubiłaś opiekować się małą So Rą, była przeuroczym dzieckiem i mało kłopotliwym, że aż sama byś chciała mieć córkę, lecz nawet nie miałaś czasu aby znaleźć sobie partnera, aby mieć dziecko. W prawdzie, to jesteś młoda i masz do tego czas, ponieważ chcesz się skupić oczywiście na pracy.

- dziękuję, ze zajmiesz się So Rą.
- to tylko przyjemność zajmować się tak kochanym dzieckiem – uśmiechnęłaś się do kobiety, a ona odwzajemniła ten miły uśmiech, po czym przykucnęła przy córkę
- bądź grzeczna, dobrze? – malutka kiwnęła głową, a kobieta mogła już iść.
Spojrzałaś na dziewczynę z uśmiechem – co dziś robimy? – mała spojrzał na ciebie swoimi dużymi oczyma, na jej buzi pojawił się uśmiech – wesołe miasteczko!
- dobrze, ale najpierw coś zjedzmy.
Po zjedzonym obiedzie, wraz z dziewczynką wybrałyście się do wesołego miasteczka. Bardzo dawno w nim nie byłaś i w prawdzie, nie za bardzo miałaś na nie ochotę, ale widząc jak mała się cieszy, sama w duchu się cieszyłaś. Uwielbiałaś jej uśmiech. Cóż, uwielbiałaś dzieci.

- ____, chodźmy na koniki! – pokazała swoim drobnym paluszkiem karuzele z konikami.
Widząc tę karuzele, twoje wspomnienia były jakby za mgłą.
- dobrze – razem ruszyłyście w stronę karuzeli. Przy niej siedział dziwny młodzieniec. Jasnoniebieskie włosy, golf, płaszcz. Okej, była wiosna, ale był przecież dzis bardzo gorąco.
- ten pan ma niebieskie włosy ! – zauważyła mała dziewczynka. Młodzieniec spojrzał na was. Jego oczy zatrzymały się na tobie. Błyskawicznie się podniósł i podbiegł do ciebie przytulając cię -  Park Ha Na! W końcu przyszłaś ! – odsunęłaś się jak opona od niego. – wariat!- pomyślałaś. Z przerażeniem w oczach, chwyciłaś małą dziewczynę i zaczęłaś się cofać
- Hana… nie poznajesz mnie? To ja! Junhong. Hana…
- p-pomyliłeś mnie z kimś – wydukałaś, po czym szybkim krokiem odeszłaś z Sorą.
Chciałaś jak najszybciej być już w domu. Pomimo protestów i niezadowoleniu Sory, nie miałaś zamiaru tam wracać. Byłaś…przerażona.
Gdy matka dziewczynki odebrała od ciebie małą, zamknęłaś się w swoim pokoju i rozmyślałaś nad tym wszystkim. „Park Ha Na” cały czas huczało to imie w twojej głowie „Ha Na” było Ci dziwnie znane, bardzo dziwnie.
Zaczynała już boleć cię od tego głowa. Aby o tym już nie myśleć, wzięłaś szybki prysznic i położyłaś się spać.
Rano, jak zawsze szykowałaś się do pracy. Zakluczyłaś drzwi, po czym wyszłaś z klatki skręcając w prawo. Nie miałaś daleko, więc droga którą kroczyłaś minęła ci zaledwie 10 minut.
Jak nigdy w księgarni był tłum. Było to dla Ciebie dziwne. Pracujesz już tu rok, a jeszcze nigdy nie widziałaś tylu ludzi jednego dnia.
Układałaś książki gdy obok ciebie znalazła się postać. Podniosłaś głowę, aby spojrzeć, a wtedy zadrżały ci nogi i natychmiastowo się wyprostowałaś. Był to ten sam człowiek z wczoraj, miałaś ochot krzyczeć, co on od Ciebie chciał?
- Hana – znów to imie – dlaczego wczoraj uciekłaś? – zapytał się z lekkim smutkiem
- nie jestem Hana – na jego twarzy pojawiło się zdziwienie
- jak to? Przecież… to niemożliwe, abyś nią nie była… te oczy, ta twarz, ten wygląd, nawet głos macie taki sam! Hana… proszę, nie okłamuj mnie. Wiem ze to ty. – chwycił Cię za dłonie, błagalnym wzrokiem czekał Az cos powiesz
- proszę mnie pościć! – wyrwałaś się – musiał mnie pan z kimś pomylić! Nie jestem Haną.
- ale…
- proszę wyjść ! – nie dałaś mu dokończyć, zaczęłaś go pchać do wyjścia.
Gdy odszedł ze smutkiem, dopiero teraz zauważyłaś, ze klienci dziwnie się na ciebie patrzą i szepcząc między sobą. Westchnęłaś ciężko, wracając do pracy.
Przez kolejne dni w głowie Ci siedziała imie tej dziewczyny, którą przypominasz i kim jest ten chłopak.
Minął tydzień a nawet prawie i drugi, powoli zapominałaś o nim, do czasu. Wracając ze sklepu, pod twoją klatką był właśnie on
- Hana! – krzyknął do ciebie. Znów to imie, zaczynałaś je nienawidzić
- ile mam Ci powtarzać, ze nie jestem Hana?! – wydarłaś się na niego.
- jesteś do niej łudząco podobna…naprawdę chciałbym, abyś była Haną – powiedział z ogromnym smutkiem. Zrobiło ci się go szkoda.
- przykro mi, ale ja jestem ____, a nie Hana.
- przepraszam że ciągle Ci się pojawiam przed oczami… przestanę – ze spuszczoną głową zaczął odchodzić. Coś cie ukuło w serce, nie mogłaś go tak zostawić
- zaczekaj! – zawołałaś za nim, a on się zatrzymał powoli odwracając się w twoją stronę.
- pomogę Ci ją znaleźć. – wypowiedziałaś do niego te słowa, które podniosły od razu o na duchu. Lecz nie wiedziałaś, że to nie będzie takie proste. Prawda jaką odkryjesz będzie bolesna zarówno jak dla niego i ciebie.

To be continued

piątek, 31 stycznia 2014

Lay - szpital







- wstawaj, leki musisz wziąć! – ze snu wybrudził Cię nieprzyjemny głos nie lubianej przez wszystkich pielęgniarki, która dziś miała dyżur. Podniosłaś się do pozycji siedzącej, po czym nie zważywszy na wszystko, owa pielęgniarka na siłę wepchnęła Ci do buzi leki, które zażywasz codziennie. Akurat to była dawka którą otrzymujesz rano po śniadaniu, którego i tak nie zjadłaś.
- otwórz – uderzył Cię jej chamski ton, przez który nie chciałaś wcale otwierać swojej buzi, aby pokazać czy połknęłaś leki – otwórz!- powtórzyła głośniej i jeszcze bardziej chamsko. Otworzyłaś, a ona po sprawdzeniu odeszła od Ciebie i poszła dać leki twojej współlokatorce, która była anorektyczką.
Po otrzymaniu leków, w szpitalu zawsze wszyscy zbieraliście się w świetlicy i mieliście społeczność. Tam mówiliście jak się czujecie dziś i omawialiście różne sprawy dziejące się na oddziale zamkniętym, w którym przebywałaś. Byłaś już tu 3 miesiące i życie w szpitalu psychiatrycznym stawało się dla Ciebie normalne.
Z początku było Ci trudno się przyzwyczaić do nowej sytuacji. Byłaś wśród ludzi którzy mieli różne problemy psychiczne, a Ty uważałaś, ze to nie miejsce dla Ciebie.
Po tej całej społeczności ruszyłaś do swojego pokoju, aby trochę poleżeć w łóżku zanim pójdziesz na terapię.
Godzina 10:25. Jedna z pielęgniarek przyszła po Ciebie, aby zaprowadzić do gabinetu twojego terapeuty, gdzie zawsze odbywała się wasza godzinna terapia.
- witaj _____. – usłyszałaś głos mężczyzny, gdy zamknęłaś za sobą drzwi.
- dzień dobry – usiadłaś po turecku na swoim miejscu.
- jak się dziś czujesz? – zapytał Cię terapeuta.
- tak jak zawsze – odpowiedziałaś wpatrując się w podłogę.
- znów miałaś ten sam sen? – kiwnęłaś głową, a terapeuta kontynuował – był zupełnie taki sam czy było coś w nim nowego?
- początek był inny niż zawsze – czekał aż opowiesz mu – zawsze zaczyna się dobrze, a dziś zaczął się od pożaru – zaczęłaś opowiadać ten sen w całości, mimo iż mężczyzna go znał bardzo dobrze, ponieważ opowiadasz go prawie zawsze gdy masz terapię. Po godzinie wróciłaś na oddział, gdzie było lekkie zamieszanie, ponieważ pojawiła się kolejna nowa osoba. Był to bardzo chudy chłopak, od razu wiedziałaś, ze musi mieć anoreksję. Stałaś pod swoim pokojem i wpatrywałaś się, jak pielęgniarka prowadzi go do jego nowego pokoju, który znajdował się naprzeciw twojego. Jak znikli za drzwiami, Ty zrobiłaś to samo. Niezbyt interesowały Cię nowe osoby, w prawdzie to wcale nie interesowali Cię ludzie.
Po zjedzeniu obiadu i kolejnej dawki leków wynurzyłaś się z pokoju i poszłaś do świetlicy, gdzie mogliście właśnie w tym czasie porobić, to co lubicie.
Usiadłaś pod ścianą z książką w ręku i zaczęłaś czytać.
- co czytasz? – usiadła obok Ciebie długowłosa dziewczyna, która była dla Ciebie natrętem.
- książkę.
- to widzę, ale jaką.
- i tak Ci się nie spodoba.
- no ale powiedz
-  Teleny.
- o czym?
- o gejach.
- aaa… fajnie- widziałaś jak na jej  twarzy malowało się obrzydzenie.
Tak naprawdę to nie czytałaś żadnej książki o gejach, tylko „Tożsamość Anioła”, ale musiałaś cos powiedzieć, czego ona nie lubi aby się odczepiła i oczywiście poskutkowało. Tak więc miałaś znów święty spokój. 
Bardzo się wczytałaś w książkę, którą ukończyłaś. Nie miałaś już nic do czytania, bo  dopiero jutro twój tata miał przynieść Ci kolejne książki.
Spojrzałaś na osobę, która siedziała na kanapie i najwyraźniej była wpatrzona w Ciebie.
Był to ten nowy chłopak. Blady, chudy, ale dosyć przystojny azjata.
W prawdzie to Cię zaciekawił, szczególnie dlaczego tak intensywnie się w Ciebie wpatruje, ale nie miałaś zamiaru dowiadywać się tego. Nie teraz.
Spojrzałaś na zegar i się podniosłaś, postanowiłaś iść do swojego pokoju. Specjalnie przeszłaś obok niego aby dokładniej mu się przyjrzeć, w jego oczach zauważyłaś brak życia.
Sporo osób ma ten brak w oczach, ale jego był zupełnie inny.
Wieczorem, przed kolacją były grupy, na których mieliście albo swobodną rozmowę, muzyko terapię lub jakieś specjalne zajęcia wymyślone przez terapeutów.
W twojej grupie był właśnie ten chłopak, siedział naprzeciw Ciebie i tym razem wpatrywał się w ziemie. Z powodu, że jest nowa osoba musieliście się przedstawić i powiedzieć jak obecnie się czujecie, mimo iż robiliście to zawsze na końcu zajęć, ale jak jest nowa osoba u was, to zanim zaczniecie robić coś konkretnego zapoznajecie się z nowym.
- Jestem ______ i czuję się jak zwykle, źle. Alison, teraz Ty.- powiedziałaś do dziewczyny, która siedziała obok Ciebie. Rundka szła, aż w końcu mówił ON.
- Jestem Yixing i czuję się fatalnie – uniósł wzrok i spojrzał na Ciebie, a Ty nawet nie odwróciłaś wzroku. Jakoś nie mogłaś.
Po zajęciach był czas na kolację, więc zeszliście do stołówki. Gdy wzięłaś jedzenie, zauważyłaś, ze Yixing siedzi na końcu stołówki, przy twoim stole, gdzie nikt nie siedział, bo odganiałaś. Zbliżyłaś się do stołu, a reszta utkwiła wzrok w Ciebie. Czekali aż zaczniesz wyganiać nowego, ale zaskoczyłaś. Usiadłaś naprzeciw niego i nic z tego nie robiłaś, że  Twoją samotność zakłóca nowy, ładny chłopak.
Spojrzałaś na jego jedzenie, mieliście to samo, czyli potwierdziło się to, ze jest anorektykiem, ponieważ mieliście inny jadłospis od reszty.
Siedzieliście w ciszy i męczyliście swoje jedzenie. Postanowiłaś cos powiedzieć, bo tak naprawdę to już irytowała Cię cisza.
- powinieneś coś zjeść, bo piguły się przyczepią – gdy usłyszał twój głos, spojrzał na Ciebie
- naprawdę? Nie musisz się martwić o mnie, Ty też lepiej coś zjedz, a później dawaj mi rady.
Nie spodobało Ci się to, w jaki sposób Ci odpowiedział, chciałaś być miła i nic więcej. Przekręciłaś oczami i postanowiłaś trochę zjeść, po czym szybko odeszłaś, wracając do pokoju. Usiadłaś na swoim łóżku i spojrzałaś na współlokatorkę, a ona na Ciebie.
- coś się stało _____ ?  - pokręciłaś przecząco głową. Zastanawiało Cię tylko dlaczego się o to zapytała.
Po wieczornych lekach usnęłaś.
Twój dzień zaczął się tak samo, tylko tym razem inna pielęgniarka Cię obudziła. Zeszłaś na śniadanie. Yixing siedział już przy stole, do którego się dosiadłaś z jedzeniem.
Dziś też przebierał w jedzeniu, prawie wcale go nie ruszając. Wątpiłaś w to, ze w ogole coś zje sam, byłaś pewna że przyjdzie pielęgniarka i zacznie go karmić, tak jak było to  z Tobą na początku. Nic nie chciałaś jeść, więc na siłe Ci wpychali jedzenie.
Byłaś tak ciekawa, ze jadłaś powoli. Twoje przeczucia się sprawdziły i jedna z miłych pielęgniarek podeszła do waszego stolika i usiadła obok Yixinga.
- wiem, ze nie chcesz jeść, ale niestety muszę upilnować abyś zjadł choć trochę. Zjesz sam czy mam zacząć Cię karmić, Yixing? – uśmiechnęła się miło do niego
- zjem sam – odpowiedział jej, pewnie miał nadzieje, ze odejdzie, ale siedziała dalej. Zmuszony zjadł trochę, aż pielęgniarka uznała ze może odnieść talerz  po czym spojrzała na Ciebie. – będziesz jadła sama czy nakarmić mam Cie, ____? – zapytała się miłym tonem
- nie trzeba, zjem sama – wróciłaś do jedzenia, po czym pielęgniarka odeszła, a Ty podniosłaś i zaniosłaś talerz.
Nie miałaś dziś terapii, więc miałaś sporo czasu wolnego.
Usadowiłaś się na pustej kanapie i wpatrywałaś się w telewizor. Cisza i spokój, bo przeważnie pacjenci mają terapie, lub siedzą w swoich pokojach, albo po cichu siedzą i czytają książki.
- mogę ? – usłyszałaś znajomy Ci już głos, tylko miał inny ton, ale wiedziałaś że to jego.
- tak – usiadł obok Ciebie i teraz oboje wpatrywaliście się w telewizor. Najciekawsze było to, że nic w nim nie leciało, a wy tak intensywnie wpatrywaliście w ciemny ekran, jakby leciało coś interesującego.
Zajęło mam to dobre 30 minut, zanim jedno z was się odezwało.
- sorry – spojrzałaś na niego
- za co?
- za to, ze nie byłem zbyt miły wczoraj. Zdenerwowało mnie to trochę.
- spoko. Też w sumie bym się zdenerwowała, no ale korciło mnie, aby o tym powiedzieć – po twoich słowach zapadła znów cisza, ale szybko ją przerwał.
- długo tu już jesteś? – był ciekawy, a Ty postanowiłaś mu odpowiedzieć.
- czy ja wiem. dopiero 3 miesiące, choć pewnie posiedzę sobie dłużej
- ja mam nadzieje, ze wyjdę szybciej niż ostatnim razem
- ostatnim? – zainteresowało Cię to. Był już wcześniej?
- 2 lata temu też tu byłem. ponad 8 miesięcy.
- pewnie tak tęskniłeś, ze zachciało Ci się tu wrócić – roześmiał się
- dokładnie, a szczególnie tęskniłem za kochaną pni Morgan i za jej karmieniem – zaśmiałaś się teraz Ty. Pani Morgan, jest właśnie tą pielęgniarką, której nikt nie lubi.
Siedzieliście tu, tak długo zajęci rozmową, ze nawet nie zauważyliście, ze to pora na obiad.
Razem zeszliście do stołówki, siadając już przy waszym stole z jedzeniem.
Po obiedzie był czas odwiedzin.
Gdy pielęgniarka zawołała Ciebie, poszłaś do pokoju odwiedzin, na krześle siedział twój tata ze swoją drugą żoną i twoją przyrodnią siostrą, młodszą o 5 lat.
W pomieszczeniu zauważyłaś, ze Yixing też tu jest a obok niego kobieta.
- witaj córeczko, przyniosłem Ci książki o które prosiłaś. – podał Ci siatkę z kilkoma książkami
- dziękuję. –usiadłaś na krześle.
- jak się czujesz?- zapytała się twoja macocha, lecz Ty nic jej nie odpowiedziałaś. Wiele razy mówiłaś aby nie przychodziła, ponieważ jej bardzo nie lubiłaś. – nie odpowiesz mi ?
- po co się głupi pytasz, jak wiesz, ze nie. Ile mam Ci mówić, ze nie chcę abyś przychodziła tu.
- _____, to niegrzeczne. – zwrócił Ci uwagę twój tata.
- mówiłam, aby nie przyjeżdżać, nie chce nawet z nami rozmawiać- wtrąciła się siostra
- idźcie sobie. – spojrzałaś na macochę, która się podniosła wraz z swoją córką i wyszły zostawiając Ciebie z tatą.
- to było naprawdę nie grzeczne.
- dziwisz się ? odkąd mama zginęła wraz z moim bratem muszę mieszkać z nimi pod jednym dachu. Nienawidzę ich.
- ______, ale to Twoja rodzina
- nie, nie uważam ich za członków rodziny. To, ze jest twoją żoną to nie znaczy, ze zastąpi moją matkę – twój tata westchnął, postanowił zmienić temat.
- jak sobie radzisz na terapii?  
- jakoś – nastała cisza, spojrzałaś na Yixinga, który był wpatrzony w martwy punk i słuchał jak jego matka mówi, ze powinien wziąć się w garść i wyjść z tego, bo nie szkodzi tylko sobie, ale i rodzinie. Widząc, ze chciałby zniknąć, miałaś ochotę go chwycić za rekę i odejść.
- coś jeszcze Ci potrzeba?
- picie mi się kończy.
- przywiozę Ci jutro, dobrze?
- okej, ale bez nich – porozmawiałaś jeszcze trochę i twój tata poszedł, ponieważ jego żona co chwile dzwoniła i nie dała wam spokoju.
Nie byłaś nigdy zła na tatę, ze nie był z Twoją mamą. To był dobry człowiek, który zaakceptował Cię mimo iż przez ten romans, jaki miał z Twoją mamą, wziął rozwód z pierwszą żoną.
Wróciłaś do świetlicy i usiadłaś pod ścianą, postanowiłaś poczekać na niego, aż skończą mu się odwiedziny. Po 20 minutach zauważyłaś jak szedł korytarzem.
Podniosłaś się od razu i podbiegłaś do niego, co go zdziwiło. Przez chwile staliście i wpatrywaliście się w siebie w ciszy, po czym zaproponowałaś mu coś, czego nigdy być nie zrobiła. – chciałbyś… porozmawiać? – kiwnął głową, po czym oboje poszliście na koniec korytarza i usiadaliście pod oknem.
- to była… twoja mama, prawda? – zapytałaś się niepewnie.
- tak. Uważa, ze szkodzę rodzinie, tylko dlatego, ze mam ochotę zabić się – zaczęłaś uważnie słuchać. Opowiedział Ci w skrócie swoją historię, że od kiedy stracił swojego przyjaciela w wypadku 2 lata temu, odechciało mu się żyć. Zaczął się głodzić, okaleczać, myśleć o śmierci, podobnie jak Ty. Odkąd niecały rok temu, byłaś światkiem jak twoja mama i starszy brat giną w płomieniach, sama zaczęłaś głodzić się, okaleczać, myśleć o śmierci, a nawet byłaś już po jednej z prób samobójczych. Przez jego historię, postanowiłaś opowiedzieć swoją. Było to dla ciebie coś nowego, ponieważ był on pierwszą osobą, której tak szybko się zwierzyłaś. Nawet swojemu  terapeucie z początku nic nie mówiłaś.
Od tego dnia zaczęłaś często z nim rozmawiać, nawet pozwolił do siebie mówić Lay, mimo iż tylko mówił tak do niego jego zmarły przyjaciel.
- Lay, weź się nie ruszaj bo Cię nie narysuję! – zdenerwowałaś się lekko, ponieważ próbowałaś go narysować.
- to rysuj szybciej – zaśmiał się
- nie popędzaj, jeśli chcesz abym narysowała w miarę okej.
- mogłem poprosić Alison
- proszę, bardzo! – odłożyłaś szkicownik na bok i skrzyżowałaś ręce. Chłopak się zaśmiał. Podszedł do Ciebie i poczochrał twoje włosy. – nie wkurzaj się, _____. I tak uważam, ze lepiej rysujesz.
- kłamiesz, chcesz być po prostu dla mnie miły – podniosłaś się i poszłaś do toalety. Wyczul, ze naprawdę jesteś zła na niego, więc poszedł za tobą
- ej, co robisz? – zapytałaś się, gdy nagle wszedł z Tobą do kabiny.
- nie bądź zła na mnie.
- nie jestem
- jesteś zła i zazdrosna  - poprawił twój kosmyk włosów
- wcale, ze nie
- jesteś, jesteś, szczególnie gdy Alison do mnie zarywa – przybliżył się twarzą do Ciebie, lecz Ty go odepchnęłaś i wyszłaś z łazienki. Tak naprawdę nie byłaś na niego zła, ale lubiłaś jak on się Tobą interesuje. Lay jest tu już 5 miesięcy i przez ten czas zdążyłaś się bardzo w nim zakochać, mimo iż nie zdawałaś sobie z tego zbytnio sprawy.
Następnego dnia miałaś terapię. Twój terapeuta zauważył u Ciebie ogromną zmianę i dobrze wiedział przez kogo. On wiedział tez trochę więcej niż Ty, ponieważ jest również terapeutą twojego ukochanego.
- ostatnio często się uśmiechasz
- tak pan uważa?
- tak, uważam też, że w przyszłym tygodniu mogłabyś już wrócić do domu.
- n.. naprawdę?
- chyba ze wolisz tu nadal być?
- nie, cieszę się, ze będę mogła już wrócić do domu – naprawdę ucieszyła Cie ta wiadomość, choc z jednej strony wolałabyś zostać, no ale wkrótce i on opuści to miejsce, więc co możesz innego zrobić ?
Minął tydzień, została Ci ostatnia noc, zanim jutro już wrócisz do domu.
Leżałaś w łóżku i wpatrywałaś się w ciemność. Nie mogłaś zasnąć.
Nagle zobaczyłaś, że drzwi się otwierają i ktoś wchodzi do twojego pokoju. Wiedziałaś tylko tyle, ze to nie pielęgniarka, to… musiał być jakiś chłopak. Podniosłaś się do pozycji siedzącej. Gdy osoba się zbliżała, rozpoznałaś, ze to Yixing.
- Lay? Co tu robisz? – zaskoczyło Cię to.
- przyszedłem do Ciebie aby z Tobą porozmawiać, zanim jutro wypiszą Cię
uśmiechnęłaś się. Zrobiłaś mu miejsce, aby siadł na łóżku, gdy to zrobił od razu Cię przytulił
- L..ay? – zdziwiło Cię to
- będę za Tobą cholernie mocno tęsknić.
- ja za Tobą też… - poczułaś się dziwnie, jakbyś traciła coś ważnego.
- _____, daj mi kartkę – odsunęłaś się od niego i posłusznie dałaś mu zeszyt i długopis. Chłopak zapisał swój adres i nr telefonu
- pisz do mnie.- postanowiłaś zrobić to samo i również zapisałaś swój adres i nr telefonu
- ty również.
uśmiechnął się do Ciebie – dobrze. – schował kartkę do kieszeni, po czym spojrzał w twoje oczy.
- piękne są.
- hm? – nie zrozumiałaś z początku o co mu chodzi, ale to już nie miało znaczenia, szczególnie gdy delikatnie Cię pocałował. Czułaś ogromne motyle w brzuchu, a jeszcze bardziej gdy wyszeptał Ci do ucha – Kocham Cię.
Zanim wyszedł z pokoju, jeszcze raz Cię pocałował i wtedy mogłaś spokojnie zasnąć. Rano odebrał Cię tata i wróciłaś do domu.
Zaczęłaś teraz normalnie funkcjonować, bez żadnych myśli które by Ciebie mogły zniszczyć, a twoją siłą był właśnie Yixing. Musiałaś tylko czekać, aż wyjdzie, mimo iż nie wiedziałaś, ze to będzie bardzo długo trwało.  Miesiące mijały, Ty ciągle pisałaś do niego, ale nie odpisywał. Albo nadal był w szpitalu, albo po prostu nie chciał mieć z Tobą nic wspólnego. Obawiałaś się tego drugiego, ale łudziłaś się, ze jednak nadal jest w szpitalu.
Od twojego wyjścia minęło 7 miesięcy. 7 bardzo długich miesięcy, bez niego. Martwiłaś się i to bardzo, nie wiedziałaś co zrobić, czy odpuścić sobie to czekanie, czy zrobić coś, aby trafić do szpitala, bo jako były pacjent nie mogłaś go odwiedzić.
Rano w sobotę, obudził Cię dzwonek do drzwi. Zeszłaś na dół, bo nikogo nie było i tylko ty musiałaś zobaczyć kto dobija się rano do Ciebie.  Gdy otworzyłaś drzwi, nie mogłaś uwierzyć, w to co widzisz.
- witaj, ______, co to za mina? – Lay stał przed tobą i śmiał się jakby nigdy nic. Uroniłaś łzy i rzuciłaś się na niego z pięściami, uderzając o jego klatkę piersiową
- wiesz ile ja czekałam na Ciebie?! Aż mi odpiszesz jednego głupiego sms’a! bardzo się martwiłam o Ciebie! – objął Cię mocno
- przepraszam moja księżniczko, że tak długo musiałaś na mnie czekać. Wyszedłem tydzień temu, chciałem zrobić Ci niespodziankę, więc nie napisałem
- niespodziankę?
- tak – spojrzał na Ciebie czułym wzrokiem – ślicznie wyglądasz – po tych słowach pocałował czule, z utęsknieniem.




Chcę was bardzo przeprosić, za to że dawno nic nie pisałam. Ten tu scenariusz napisałam jako taki start mojej pracy.
Więc bardzo was proszę, napiszcie swoje zamówienia, bo nie wszystkie pamiętam .
Kolejka jest otwarta i przez jakiś czas będzie c:
Love Lala, tym razem jest długie ^ ^
Starałam się z myślą o Tobie, z długością :3